TEST: Ford Fiesta ST. Jak salsa w czerwonej sukience
Ford Fiesta ST zawstydza niektórych kierowców swoją dynamicznością, niczym para doskonale zgranych tancerzy. Czy warto wydać ponad 110 000 zł by móc poczuć na sobie zazdrosne spojrzenia?
Nie jestem fanem tańca. Nigdy nie lubiłem tańczyć, nie chciałem się uczyć – nie moja bajka. Co innego oglądanie innych, którzy wiedzą co do czego. Przykładowo taka salsa – chemia między dobrymi tancerzami potrafi wprawić w zakłopotanie udokumentowane pasem nawet wybrednych obserwatorów. Ford Fiesta ST w czerwonym kolorze również potrafi zaskoczyć i sprawić, że wielu kierowców zawstydzi się na widok możliwości tego niepozornego autka.
Uważaj z kim zadzierasz!
„Łeee, to tylko trzy cylindry, jak w Polo mojej żony!” – marudził brodaty jegomość na parkingu pod jednym z Radomskich marketów, zza kierownicy swojego Arteona. Sam jeździ Arteonem, ale żonie odstrzelił Polo – sknera. Uśmiechnąłem się z przekąsem i odpaliłem: „I tak by pan nie miał szans spod świateł”. Jegomość momentalnie się uruchomił, na twarzy wyskoczyły plamy zwiastujące furię. Cóż, wyzwanie przyjęte, rękawica rzucona, pierwsze skrzyżowanie „nasze”. Gdy widziałem tegoż osobnika we wstecznym lusterku, miałem wrażenie, że zaraz wysiądzie i zacznie szybciej biec. Nie wiem, jak bardzo bazowy był ten Arteon, ale wydawało mi się, że da radę nawet 200-konnej Fieście ST. Otóż nie dał, a pan w wypielęgnowanej brodzie nie odważył się stanąć obok po przegranym wyścigu tylko odbił w boczną uliczkę.
Tak, Ford Fiesta ST mimo posiadania trzycylindrowej 1,5-litrowej jednostki, potrafi zaskoczyć, dać sporo frajdy z jazdy i nie zrujnować przy tym portfela, bowiem spalanie również jest zaskakująco przyzwoite. O tym jednak za chwilę, tymczasem zajmijmy się tym, co na zewnątrz i w środku.
Fiesta jaka jest, każdy widzi, ale…
…nie trzeba być wprawnym miłośnikiem motoryzacji, aby od razu zauważyć, że to nie jest taka zwykła Fiesta. Nawet usportowiona odmiana ST-Line nie jest aż tak agresywnie wyposażona. A w „prawdziwej” wersji ST X mamy między innymi szeroką nakładkę na przedni zderzak, która optycznie obniża nadwozie, kratki grilla w kształcie plastra miodu, czarne wykończenia detali, z tyłu nakładkę a’la dyfuzor i dwie ładne, surowe końcówki układu wydechowego. Do tego wszystkiego mamy rewelacyjnie pasujący do Fiesty czerwony lakier oraz duże felgi w grafitowym wykończeniu. Jest zadziornie, atrakcyjnie, ale nie groteskowo. Co najlepsze, Fiesta ST X jest takim „śpiochem”, czyli nie krzyczy na lewo i prawo, jaka to ona nie jest szybka i waleczna. Podoba mi się to! To wszystko jest dodatkowo zrobione w wielkomiejskim charakterze, a więc prześwit nie jest drastycznie zredukowany, choć opony, co zresztą widać po lewej stronie na felgach, mogłyby mieć choć niewielki rant. Z daleka od krawężników! Ktoś przede mną o tym nie pamiętał…
Środek zdominowany jest przez fantastycznie wyglądające i tak samo dobrze trzymające w zakrętach fotele z serii Ford Performance. Bez tego znów można by było pomylić wnętrze ze zwykłą Fiestą, choć w wielu miejscach są sportowe akcenty. Mamy okolicznościowe znaczki ST, czerwone przeszycia w kilku miejscach, czerwone akcenty oraz wstawki z imitacji włókna węglowego. Podobnie jak na zewnątrz, również w środku te dodatki nie przytłaczają i nie sprawiają, że jest kiczowato. Nie wpływają również negatywnie na funkcjonalność czy ergonomię, choć niektórym mogą przeszkadzać naprawdę szeroki i wysokie boczki oparcia i siedziska, przez co zajmowanie miejsca wymaga odrobinę więcej gimnastyki. Z tyłu miejsca jest wystarczająco, jak na segment B oczywiście. To Fiesta – nie oczekujmy cudów. Podobnie w bagażniku – pojemność 311/1093 litry, dwa haczyki i próg po złożeniu oparć kanapy. Jest OK, ale bez funkcjonalnych bajerów.
Granicę poznasz, gdy już będzie za późno…
Fiesta zawsze słynęła ze świetnego prowadzenia. Tyczy się to oczywiście głównie najmocniejszych odmian, ale również słabsze wersje dawały sporo frajdy z jazdy i zazwyczaj moc silników nie nadążała za możliwościami układu kierowniczego, zawieszenia itd. Fiesta była również częstym wyborem początkujących kierowców, którzy chcieli podszkolić swoje umiejętności. Auto nie było szybkie, więc zachowany był margines rozsądku, zaś bufor pomiędzy możliwościami zawieszenia a parametrami silnika zawsze był spory. Ba! Podobnie jest z modelem ST X. Gdy atakowałem zakręty trochę szybciej, miałem wrażenie, że układ kierowniczy i zawieszenie mają jeszcze ogromną rezerwę. To sprawiało, że coraz chętniej i częściej przesuwałem granicę. Dopiero wtedy, gdy opony zdawały się być na granicy przyczepności, auto pokazywało swój pazur. Wtedy również do cięższej pracy zabierał się mechaniczny układ różnicowy o ograniczonym poślizgu, co dało się zauważyć poprzez charakterystyczne „dokręcanie” do wnętrza łuku. Coś fantastycznego!
Silnik 1.5 EcoBoost o mocy 200 KM i momencie obrotowym 300 Nm zdawał się mieć cały czas zapas mocy i możliwości. To tak, jakby zaprzęgnąć mistrza w podnoszenia ciężarów do noszenia skrzynek z pieczarkami. Napęd trafia oczywiście na przednią oś za pośrednictwem 6-biegowej przekładni manualnej o fantastycznym charakterze – krótkie skoki, twarde sprzęgło i odczuwalna, mechaniczna praca. Przyśpieszenie od 0 do 100 km/h w 6,5 sekundy to nader zadowalający wynik! Oczywiście, żeby posklejać taki wynik, trzeba odpowiednio poznać się z tym autem i trafić na naprawdę dobrą trakcję, bo na drugim biegu zazwyczaj cały czas traciłem przyczepność. Ale taki urok „ośki” – zabawa przede wszystkim, wydajność przy okazji. Spalanie? Przy 120 km/h jest to równe 7 l/100 km, w mieście Fiesta ST spala około 9-10 l/100 km, na drogach podmiejskich zejdzie nawet do 6 l/100 km.
Ford Fiesta ST cena i wyposażenie
Tanio nie jest, ale z drugiej strony, znalezienie naprawdę dobrze wyposażonego przedstawiciela segmentu B poniżej 100 000 złotych jest obecnie bardzo trudne. A tutaj dostajemy naprawdę dopracowane, sportowe auto z silnikiem o mocy 200 KM. Za Forda Fiestę ST X zapłacimy co najmniej 116 400 złotych. W standardzie dostajemy naprawdę mnóstwo ciekawego wyposażenia m.in.
- Reflektory matrycowe Full LED
- 18-calowe obręcze kół ze stopów lekkich
- System nawigacji satelitarnej Ford SYNC 3.2 z DAB+
- FordPass Connect z modemem GSM
- System centralnego zamka z kluczem elektronicznym Ford KeyFree
- Sportowe zawieszenie ST
- Fotele sportowe Ford Performace z czerwonymi akcentami
- Kierownica pokryta skórą w stylizacji ST
- Klimatyzacja automatyczna`
Coś można dokupić? Tak, ale nie ma tego zbyt wiele:
- Opcjonalny lakier – od 600 do 2 700 PLN
- Pakiet Winter (podgrzewana szyba, kierownica i fotele) – 1 350 PLN
- Pre-Collision Assist – 900 PLN
- System nawigacji z audio B&O – 2 300 PLN
- Bezprzewodowa ładowarka indukcyjna dla smartfonów – 700 PLN
- Pakiet Performance (mechanizm różnicowy, system Launch Control itp.) – 4 100 PLN
Podsumowanie
Ford Fiesta ST X to genialne auto. Kropka! Ale czy bym takie chciał? Na co dzień? Chyba nie, bowiem jest zbyt angażujące i czasami męczące, głównie w miejskich korkach. Ciekawą alternatywą byłaby wersja z silnikiem 1.0 EcoBoost o mocy 150 KM z automatyczną skrzynią biegów. Dynamiczna, bardziej komfortowa, ale pewnie kosztowałaby niewiele mniej i/lub odbierała klientów Fieście ST. Jeśli ktoś chce wybrać Fiestę ST X jako drugie auto – polecam w 100%. Jako jedyne, pełniące również auta rodzinnego – może być zbyt męcząca.